O tym, jak Rzeczpospolita Polska swoje banki do nieuczciwości zachęcała [i nadal zachęca]
[3 marca 2018]
Ostatnio coraz większą popularność wśród sędziów zyskuje zupełnie absurdalny pomysł, aby nieuczciwe tabele kursowe banku zastępować uczciwym kursem średnim NBP. Czym tak naprawdę jest ta oryginalna koncepcja typowej "redukcji utrzymującej skuteczność" abuzywnej klauzuli?
Może prosty przykład: wyobraź sobie złodzieja, który wie, że w przypadku przyłapania go na kradzieży będzie musiał jedynie zwrócić to, co ukradł. Wtedy natychmiast zostanie wypuszczony i... będzie mógł kraść dalej.
Co więcej - nikt nawet nie sprawdzi, czy ten złodziej czasem nie ukradł w ten sam sposób czegoś komuś innemu. Nikogo to nie będzie interesowało.
W każdym przypadku, gdy złodziej nie zostanie “nakryty” na kradzieży, będzie się więc mógł cieszyć skradzionym łupem. A im więcej kradzieży dokona, tym większa szansa, że nie wszystkie zostaną wykryte i że tym więcej skradzionego łupu będzie mógł sobie zachować.
Takiemu złodziejowi kradzież po prostu będzie się opłacała.
Dlaczego? Bo kompletnie nic nie ryzykuje, a jedynie może zyskać za każdym razem, gdy kradzież nie zostanie wykryta. W ostateczności jedynie odda, co ukradł. Wielkie rzeczy...
***
A teraz wyobraź sobie bank, który z kilkudziesięcioma tysiącami swoich klientów zawiera umowy o kredyt, w których znajdują się nieuczciwe wobec kredytobiorcy i rażąco naruszające jego interesy klauzule pozwalające bankowi DODATKOWO zarobić. Dodatkowo, czyli poza klasycznymi odsetkami i poza tradycyjną prowizją.
Wyobraź sobie nawet kilkanaście takich banków, które równolegle zrobiły to samo ze swoimi kilkudziesięcioma tysiącami klientów…
Wyobraź sobie, że na każdych stu oszukiwanych przez banki klientów jedynie dwóch zorientowało się, że są oszukiwani, czyli że bank po prostu ich okrada, bo stosuje wobec nich abuzywne zapisy umowne. Reszta z tych kilkudziesięciu tysięcy klientów (czyli ogromna większość) grzecznie i karnie co miesiąc płaci swoje nieuczciwe raty kredytowe, o wiele wyższe, niż bankowi należne, dzięki czemu bank zarabia o wiele więcej, niż powinien. Zarabia NIEUCZCIWIE.
Wyobraź sobie Prezydenta, Premiera, Ministra Finansów, Ministra Sprawiedliwości, Urząd od ochrony konsumentów, Rzecznika od finansowych sporów z instytucjami finansowymi…
Oni wszyscy doskonale wiedzą, że kilkanaście banków okrada co miesiąc kilkaset tysięcy swoich klientów (czyli wraz z ich rodzinami kilka milionów osób), czerpiąc nieuczciwe zyski z nieuczciwych klauzul umownych. Wyobraź sobie, że oni wszyscy wiedzą, ale nic z tym nie robią, pozwalając bankom regularnie co miesiąc, przez kilkadziesiąt lat, oszukiwać dwa lub trzy miliony obywateli swojego kraju.
Wyobraź sobie rzecznika Najwyższego z Sądów, który publicznie oświadcza, że rozstrzygając spór między bankiem, a konsumentem, sąd winien brać pod uwagę "różne wartości", czyli interes skarbu państwa i interes... banku. Rzecznik nie wspomina ani słowem o tym, że sąd winien brać pod uwagę przede wszystkim obowiązujące prawo...
Wyobraź sobie także prezesa sądu, który odmawia dostarczenia swoim sędziom wiedzy, pomimo że jest o to proszony za pomocą petycji...
Ale to jeszcze nic...
Wyobraź sobie teraz tych dwóch na każdych stu oszukiwanych klientów, którzy zrozumieli, że są przez bank oszukiwani i którzy pozwali swoje nieuczciwe banki, ponieważ umowy kredytowe bez nieuczciwych klauzul powinny być niemal o połowę tańsze, niż wykonywane na podstawie nieuczciwych zapisów umownych.
Wyobraź sobie niezawisły sąd, który orzeka, że co prawda zapisy w umowie kredytowej są nieuczciwe i nie obowiązują:
ale bank nie poniesie żadnej kary za swoją nieuczciwość, bo niezawisły sąd, w miejsce nieuczciwych postanowień i wbrew obowiązującemu prawu wstawi inne zapisy, dzięki którym bank, zamiast ponieść dotkliwą karę finansową za nieuczciwość, będzie musiał jedynie zwrócić nieuczciwą nadwyżkę ponad klasyczne odsetki i ponad tradycyjną prowizję:
Bank - przyłapany na nieuczciwości, niczym opisany na wstępie złodziej na kradzieży - odda więc tym upartym dwóm na stu oszukiwanych klientów wyłącznie samą nieuczciwą nadwyżkę ponad klasyczne odsetki i ponad tradycyjną prowizję i na tych dwóch upartych klientach będzie dalej, jak gdyby nigdy nic, zarabiał, choć teraz już jedynie klasyczne odsetki i tradycyjną prowizję, wykonując umowę w taki sposób, w jaki powinna być wykonywana od początku, gdyby nie była nieuczciwa wobec kredytobiorcy.
A na pozostałych 98% oszukanych klientów bank nadal zupełnie bezstresowo będzie zarabiał klasyczne odsetki, tradycyjną prowizję i… nieuczciwą nadwyżkę.
Bo oni nie wiedzą, że są oszukiwani. A Urząd od ochrony konsumentów, choć wie, to nie zrobi nic, aby oszukiwani przynajmniej się dowiedzieli, że są oszukiwani.
Zawarcie przez bank wszystkich tych umów w wersji uczciwej, zamiast nieuczciwej, byłoby więc po prostu czystym frajerstwem.
Czy w takiej sytuacji należy się bankom dziwić, że oszukują?
Banksterzy byliby po prostu ciężkimi frajerami, gdyby nie korzystali z tego, że mogą oszukiwać, ryzykując w razie czego wyłącznie zwrot samej nieuczciwej nadwyżki. Mogą oszukiwać, ponieważ pozwala im na to Prezydent, Premier, Minister Finansów, Minister Sprawiedliwości i Urząd od ochrony konsumentów oraz czasem także niezawiśli sędziowie.
Mogą oszukiwać, ponieważ pozwala im na to Rzeczpospolita Polska.
Zero kary, zero stresu, zero odpowiedzialności - marzenie każdego oszusta.
Niestety czasem marzenia nieuczciwych banków się spełniają... A w Polsce to nawet dość często.
***
Sąd, który w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej orzeka zastąpienie abuzywnej tabeli kursowej nieuczciwego banku tabelą kursową Narodowego Banku Polskiego, promuje (w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej) nieuczciwość banków wobec ich klientów.
Sąd, który w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej orzeka kurs średni NBP zamiast abuzywnej tabeli banku, zachęca banki (w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej) do nieuczciwych praktyk rynkowych.
Powstaje pytanie, kiedy wreszcie zrozumieją to Prezydent, Premier, Minister Finansów, Minister Sprawiedliwości i Urząd od ochrony konsumentów oraz niektórzy niezawiśli sędziowie...